Powrót
na bloga po równie długiej przerwie, jak i na Facebooku. Dzisiaj
wracam z recenzją animacji. Miałam okazję wybrać się na „Jak
Wytresować Smoka 3”, tak w przerwie od oglądania produkcji
nominowanych do tegorocznych Oscarów. Dużo osób z utęsknieniem
czekało na nowe przygody Czkawki i Szczerbatka, sama byłam w tym
gronie. Im bliżej było do premiery filmu, tym bardziej hype słabł,
szczególnie że do kin wchodziło wiele równie interesujących mnie
produkcji w tym samym czasie. Jednak skoro miałam szansę obejrzeć
film w kinie, to dlaczego nie.
Ta scena złamała mi serce, była perfekcyjna. |
Nie
są mi niestety bliskie zachwyty lub pozytywne oceny tejże animacji.
Myślę, że recenzja nie będzie zbyt długa, ale postaram się
przedstawić, co mi nie pasowało, a co pomimo wszystko wywołało
uśmiech na twarzy. Zacznijmy więc od początku. Zobaczenie na
ekranie ulubionych postaci sprzed przeszło dziewięciu lat (mowa tu
o pierwszej części) robi swoje, czuje się nostalgię. Mnie
przypomniał się typowy szkolny wyjazd do Multikina we Wrocławiu,
kiedy byłam w gimnazjum. I muszę przyznać, że więcej pamiętam z
pierwszej części, której nie oglądałam ponownie, z drugiej
natomiast tylko ogólny zarys fabuły. Może to również w jakimś
stopniu zaburzyło mi odbiór najnowszego filmu. Jednak te luki w
pamięci nie są dobrą reklamą tej drugiej części. Przeszkadzali
mi niestety również ludzie. Ostatnio trafiam tak, że zawsze
znajdzie się ktoś, kto przychodzi „do kina”, nie na film. Jeśli
chodzi o sam film, fabułę, to pierwsze pięć minut wzbudziło
wcześniej wspomnianą nostalgię, było uroczo, zabawnie, wszystko
to, co lubię w tej serii. Czkawka jest idealnym przedstawicielem
tumblrowej osoby, która chce zaadoptować wszystkie zwierzęta
(tutaj smoki), takie było moje pierwsze skojarzenie. Potem następuje
środkowa część, która zawiodła mnie po całości. Zostaje nam
przedstawiony typowy złol, który jest tylko i wyłącznie typowym
złolem. Wygłasza nudne monologi, jest mądry i przebiegły tylko i
wyłącznie dlatego, że wymaga tego od niego fabuła. Mały spoiler,
dlaczego jest zły? Bo w dzieciństwie znalazł Nocną Furię i ją
zabił, ot tak. Od tej pory stwierdził, że wymorduje wszystkie
Nocne Furie. Okej, można stwierdzić, że jest po prostu okrutny,
ale jednocześnie odczułam, że film chce nam wcisnąć, że jest w
nim coś więcej. Mówiąc, poprzez postać antagonisty, że smoki
nie mogą koegzystować z ludźmi. Mnie to nie przekonało i jego
obecność na ekranie wzbudzała we mnie tylko irytację. Przyjaciele
Czkawki też nie zawsze byli zabawni, a niektóre żarty ciągnięte
zbyt długo stawały się żenujące.
A ten moment mnie przeraził, Szczerbatek uroczy tu nie jest. |
Możemy
przejść do końcówki, która wywoła u mnie wzruszenie i muszę
przyznać, że miałam łzy w oczach. To było idealne zakończenie
trylogii. Z jednej strony niezamykające całkowicie drogi do nowej
serii, a z drugiej będące perfekcyjnym podsumowaniem ludzkiej
zawiści i prób bycia jedynym dominującym gatunkiem na Ziemi (ale
poważne tony się tu wkradły). Jest to jednak dla mnie świetne
przesłanie dla dorosłych oglądających bajkę z dziećmi. Pojawia
się więc ta fajna głębia, gdzie rodzic i dziecko mogą równie
wiele wynieść z jednego utworu, co w ostatecznym rozrachunku
naprawia w jakimś stopniu to, co się zadziało w środku.
Shine bright like a diamond. |
Na
zakończenie powiem, że jeżeli czekacie na dużą ilość dorosłego
Czkawki z brodą, to muszę was rozczarować, broda była tylko małym
elementem w całym filmie ;) A żeńska forma Nocnej Furii moim
zdanie była jakby niedokończona, coś mi w tym designie nie grało.
Nie
chcę kończyć tak negatywnie, więc powiem, że jeżeli jesteś
fanem, to polecam wybrać się do kina, zakończenie i poczucie
nostalgii wynagradza dużo, no i w końcu jak jest się fanem, to
ostatecznie nie ma się wyboru.