lipca 17, 2019

W tolerancji nie ma miejsca na "ale"

W tolerancji nie ma miejsca na "ale"
Niektórzy mogą się domyślać po tytule, cóż będzie tematem tego wpisu. Trochę odejdziemy od recenzji i uderzymy w poważniejsze tony. Nie mogłam przejść obok tego obojętnie, przez to (ludzie, którzy mnie znają, przekonali się na własnej skórze) jak bardzo byłam triggerowana ostatnimi dyskusjami w wirtualnym świecie. Nie zliczę, ile razy chciałam wyrzucić telefon przez okno, bo ludzie w Internecie za wszelką cenę muszą pisać wszystko co im przyjdzie do głowy (spoiler - nie muszą). 


Właśnie w ostatnim czasie dostaliśmy dużą ilość materiałów promocyjnych oraz informacji o castingach najróżniejszych produkcji, a to doprowadziło do potrzeby znalezienia bunkru zanim szambo wyleje. 
Na pierwszy rzut idzie Wiedźmin. Ten słowiański, prawilny, który jest dumą narodu. Tutaj leży pies pogrzebany, ta polska, skrzywdzona duma objawia się w większość w pretensjach o to, dlaczego Geralt nie wygląda tak jak w grze (no nie wiem, może powodem jest to, że jest to ekranizacja książki)  i gdzie jest jego drugi miecz. Jednak nie tutaj jest największy problem. Pojawia się on, kiedy zaczynają się dyskusje dotyczące aktorek grających Yennefer i Triss. Niestety nie tak dawno temu świat obiegła informacja, że aktorka Mya-Lecia Naylor grająca młodą Triss Merigold zmarła w wieku 16 lat. Niestety dla dużej grupy ludzi nieważne było, że bardzo młoda osoba, mająca całe życie przed sobą odeszła. Nie, ważniejsze było, że będą mogli zrobić białą Triss, że dobrze, że zmarła i mają nadzieję, że sceny z nią zostaną nakręcone od początku, właśnie z udziałem, tym razem, białej aktorki. Przecież to straszne, że w ekranizacji tego polskiego Wiedźmina mają występować osoby o różnym kolorze skóry. Poziom mojej frustracji wyskoczył poza skalę, jak przeczytałam (do tego był komentarz kobiety), że aktorka Anya Chalotra ma za wąskie biodra, aby grać Yennefer. Chyba gdzieś mi umknęła w książce informacja o wymiarach bioder tejże postaci. 
Prawda jest taka, że od momentu ogłoszenia, że Wiedźmin zostanie zekranizowany, nie istnieje miejsce w Internecie, gdzie można byłoby się uchronić przed falą bezpodstawnych i negatywnych komentarzy, w których pojawia się tytułowe "ale". 
Kolejną informacją był wybór Arielki do nowego filmu Disney'a. Padł on na Halle Bailey. Tutaj poziom takiego krypto rasizmu mnie przeraził. Można się uodpornić na okropne komentarze obrażające kogoś wprost (jak źle to nie brzmi). Jednak kiedy widzę osoby tworzące kontent w internecie, będące wzorem do naśladowania wykazują się tolerancją, kiedy im to odpowiada, nóż mi się w kieszeni otwiera. Wyjaśnianie, że “ale przecież to nie rasizm”, bo to tylko aktorka im nie pasuje. Dlaczego nie pasuje im aktorka? Bo nie ma białej skóry, bo Disney tak kiedyś pokazał Arielkę i nie może już nigdy tego zmienić. Jeszcze do tego pretensje, że ktoś śmiał zwrócić na to uwagę. Żadnym argumentem jest fakt, że "oryginalna" baśń Andersena jest duńska, a przecież w Danii nie ma ciemnoskórych ludzi. Nie wiem, czy ci sami ludzie wiedzą, że animacja jest raczej luźną adaptacją baśni, która nie ma szczęśliwego końca w disney`owskim rozumieniu.   Pojawiają się też pseudo genetycy, którzy twierdzą, że na dno morza promienie słoneczne nie docierają, więc syreny nie mogą mieć ciemnej skóry. Przez co stacje telewizyjne wrzucają elaboraty na temat migracji syren w morzach i oceanach. A już najbardziej beznadziejnym powodem jest "zniszczyli mi dzieciństwo". I hate to break it to you honey, ale wasze dzieciństwo odpłynęło dawno temu i już nie wróci. Fakt, że przez to wszystko aktorka podkładająca głos Arielce w animacji musi wypowiadać się i dawać "błogosławieństwo" Bailey jest przykry. Ludzie burzą się o kolor skóry syreny w animacji, w której mamy gadającego kraba i rybę, for real.
Natomiast ostatnio Internetem zatrzęsła wiadomość o tym, że Lashana Lynch będzie agentką 007 w nowym Bondzie. Istotne jest tu rozróżnienie, że agentką 007, nie Bondem. No cóż, ludzie średnio byli zadowoleni z konceptu czarnoskórego Bonda (nadal liczę na Idrisa Elbę w tej roli), więc twórcy polecieli po bandzie i zaserwowali nam coś, co idealnie podbija promocję filmu i wywołało kontrowersję. I tak też pojawiają się komentarze typu "jestem tolerancyjny/a, ale od mojego Jamesa niech się odpierdolą", taka terytorialność niezmiernie mnie bawi. Nie zliczę, ile nagłówków mówiło "Aktorka znana z "Kapitan Marvel" nowym Bondem", czytanie ze zrozumieniem się kłania, sądziłam, że skoro ktoś para się dziennikarstwem, powinien posiadać tę umiejętność ukształtowaną na dość dużym poziomie, ale łatwiej napisać clickbait. Tak szerzy się dezinformacja, a ludzie czytają, jak to czarnoskóra agentka nie mogłaby działać we wszystkich państwach, bo nie jest białym heteroseksualnym mężczyzną. 
Takim o to sposobem słowo "ale" na chwilę obecną znienawidziłam. Nie można być tolerancyjnym, ale.... To tak nie działa, tolerancja zakłada, że szanujesz czyjeś poglądy, upodobania, wierzenia, różniące się od własnych, w najprostszym tego słowa znaczeniu. I jak, można mieć inne poglądy, upodobania i wierzenia, to jak określić tolerancję w kontekście ludzi o innym kolorze skóry? To nie ma sensu, nie można powiedzieć, że szanujemy kogoś ze względu na to, że ma inny kolor skóry, że tolerujemy kogoś pomimo innego koloru skóry. Nie, szanujesz innych ludzi, bo są ludźmi i każdy człowiek zasługuje na szacunek. Nie ważne, czy jest to czarnoskóra i została wybrana do grania głównej roli w nowej adaptacji "Małej syrenki". Ten film będzie nowym spojrzeniem, dla nowego pokolenia. Takiego, które jest uczone akceptacji wszystkich bez względu na wszystko. Nikt nam nie zabiera "naszej" Arielki, ona nie zniknie, ale obecne dzieci i przyszłe potrzebują nowych utworów popkultury dopasowanych do ich szybko zmieniającego się świata. Świata, w którym dorośli muszą zrozumieć, że nikt nie rusza ich drogocennego Bonda (tracącego już rację bytu w obecnej formie), ale w angielskiej agencji wywiadowczej jest miejsce dla czarnoskórej agentki z licencją na zabijanie. Kończąc na polskim Wiedźminie, który nigdy nie zrobił coming outu jako "słowiański", a wręcz ma w sobie elementy najróżniejszych mitologii. Może wtedy, ludzie zauważą, że żarty z czyjejś śmierci są nie na miejscu. 
Jeśli więc już określasz siebie jako osobę tolerancyjną, nie możesz mieć żadnych "ale", nie ma na nie miejsca w tym słowie, w tym, co ono oznacza, jest tylko szacunek i poszanowanie innego człowieka bez względu na wszystko. 
Copyright © 2016 It`s Ninquellote , Blogger