grudnia 29, 2018

Czy wybór płatków śniadaniowych determinuje życie, czyli recenzja Black Mirror: Bandersnatch

Mam to szczęście, że w przerwie pomiędzy świętami a Sylwestrem mogę sobie pozwolić na trochę lenistwa i oglądać co mi się spodoba, takie jeszcze miłe uroki studiowania. Wczoraj na Netflixie pojawił się film należący do uniwersum Black Mirror.
Tak, to ten serial, w którym twórcy pokazują nam, co rozwój technologiczny może zrobić z cywilizacją. Nie są to niestety pozytywne scenariusze. Przyznam się szczerze, że pomimo tego, że doceniam wykonanie tego serialu, jak i pomysł na niego, nie jestem jego wielką fanką. Być może zaczęłam go oglądać w złym momencie. Na szczęście nie trzeba oglądać wszystkich odcinków w odpowiedniej kolejności, co sprawia, że jeżeli jakiś tytuł wydaje się być interesujący, to można go obejrzeć niezależnie.

Kiedy więc usłyszałam o nowej produkcji, byłam żywo zainteresowana. Zapewne większość już słyszała, co jest takiego interesującego w tym filmie. Jeśli jednak nie, już wyjaśniam. Cały materiał ma około 300 minut, dosyć długie, prawda? Jednak użytkownik Netflixa nie widzi całości, oglądając. Dlaczego? No i tu pojawia się nowatorskość, jest to film interaktywny. Widz ma możliwość podejmowania decyzji za głównego bohatera. Zaczynając od tak prostych, jak wybór płatków śniadaniowych, a kończąc na takich, które całkowicie wpływają na losy Stefana (Fionn Whitehead), bo tak ma na imię protagonista (chociaż tutaj można się zastanawiać, czy jest on pozytywną postacią). Zastanawiałam się, czy historia mi się spodoba, ale umieszczona w latach 80 ubiegłego wieku trafiła w moje gusta. Śledzimy w niej młodego programistę, który decyduje się stworzyć grę na podstawie książki interaktywnej Bundersnatch, której autor zamordował swoją żonę w makabryczny sposób.
Klimat jest świetnie utrzymany, a ujęcia są bardzo dobrze zrealizowane. W połączeniu dostajemy w idealnych proporcjach lata osiemdziesiąte ze sznytem nowoczesności, co sprawia, że ogląda się to przyjemnie i można cieszyć oko pięknymi zdjęciami lokacji.

Uwielbiam ujęcia budynków

Co do samej interaktywności, bo to ona jest na językach wszystkich: pierwszy wybór może wskazywać, że będziemy stali za decyzjami o małej wadze w życiu bohatera, z czasem jednak okazuje się, że wybory są coraz poważniejsze. W odpowiednich momentach na ekranie pojawiają się dwie opcje do wyboru (jest 10 sekund na decyzję), które zatwierdza się kliknięciem (klawiszem pilota, myszką, w zależności, na jakim urządzeniu oglądamy). Widz, jeśli chce prowadzić Stefana „dobrą” ścieżką, ma utrudnione przez twórców zadanie i często żaden wybór nie jest w 100% tym, który chcielibyśmy mieć. Nie jest to, aż tak dużym zaskoczeniem patrząc na raczej pesymistyczny wydźwięk całego Black Mirror, jednak użytkownik łudzi się, że w ostatecznym rozrachunku może uda mu się „uratować” głównego bohatera (chociaż część widzów zapewne chce go poprowadzić tą gorszą ścieżką). Nie dziwi również fakt, że to właśnie ta antologia wykorzystała ten rodzaj interakcji, co jest idealnym przykładem, jak bardzo twórcy wykorzystują zainteresowanie użytkowników nowinkami technologicznymi. Przecież serial ostrzega nas przed tak szybkim rozwojem technologii, aby następnie tym właśnie przyciągać nowych widzów i podtrzymywać ciekawość tych, którzy już znają dany tytuł.
Jestem mocno pod wrażeniem gry aktorskiej Fionna, który jak na razie nie ma dużego dorobku, można go kojarzyć z Dunkierki Nolana (w końcu był tam głównym bohaterem). Świetnie odnalazł się w roli zagubionego nastolatka, który ma problem z funkcjonowaniem w świecie po śmierci matki. Mam nadzieję, że będzie go można zobaczyć w coraz większej ilości produkcji (definitywnie będę obserwować rozwój jego kariery), gdzie będzie mógł pokazać swój talent.
Ostatecznie mogę powiedzieć, że odcinek ten bardzo mi się podobał jako coś nowego i innego. Próbowanie takich rzeczy zazwyczaj jest bardzo ciekawe i przyjemne, pozwala oderwać się od „typowego” oglądania, ponieważ wymaga skupienia. Wątpię jednak żeby miało się przyjąć na stałe. Ludzie, którzy chcą podejmować decyzje za bohaterów, grają w gry. Ci z kolei, którzy oglądają filmy i seriale robią to, żeby się odprężyć i nie musieć podejmować żadnych decyzji. Sama jestem po trosze w tej grupie, często jakiś serial leci u mnie w tle (jak na przykład teraz Vanity Fair) podczas, gdy ja robię coś zupełnie innego. Jako więc ciekawostka i sposób przełamania rutyny może się to sprawdzić, wolałabym jednak, żeby interaktywne filmy i seriale nie były czymś, co pojawiałoby się w każdym tytule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 It`s Ninquellote , Blogger